Prawo i system sprawiedliwości w systemie logitycznym
Zrozumienie, że dzisiejsze prawo to przestarzały mechanizm sprzed ponad 2000 lat, jest szokującym przeżyciem, gdyż zdajemy sobie wtedy sprawę, że działa ono właściwie na szkodę społeczeństwa.
Nie ulega wątpliwości, że dzisiejsze prawo jest czymś skrajnie anachronicznym i nazwa „system sprawiedliwości” jest kpiną z elementarnego poczucia sprawiedliwości.
Dzisiejszy system wyewoluował z czasów jeszcze starożytnych. Różni się od prawa rzymskiego właściwie tylko większym skomplikowaniem i ingerencją w każdą możliwą sferę życia.
Produkcja prawa to osobny przemysł w każdym państwie. Setki prawników lub pseudoprawników codziennie produkują ustawy, rozporządzenia, wyjaśnienia, interpretacje, nie tylko na poziomie państwa, ale też województwa, powiatu, gminy, miasta…
Zwykły obywatel nie ma najmniejszej szansy na to by znać w 100% obowiązujące prawo wraz z objaśnieniem. Już ten fakt kontrastuje ze stosowaną w prawie zasadą „nieznajomość prawa szkodzi” – z tego prostego faktu wynika, że system tworzący prawo działa na szkodę obywateli, gdyż nikt nie jest w stanie znać całego prawa, a przez to nie wie, kiedy go łamie.
Kpiną ze sprawiedliwości jest ślepota Temidy. Ta ślepota idealnie charakteryzuje działanie systemu. Kara zapisana w prawie karnym jest zwykle dopasowana do skutku złego uczynku, a nie rzeczywistych zamiarów podsądnego.
Jeśli jakiś zdegenerowany bandyta napada na staruszkę, okłada ją kijem by doprowadzić do śmierci, po czym kradnie pieniądze, ale na końcu okazuje się, że jednak staruszka przeżyła, to sąd jedynie może zastosować karę przewidzianą dla napadu z bronią lub dla ciężkiego pobicia. Społeczeństwo się nie cieszy, że staruszka przeżyła, bo gdyby zmarła, to przynajmniej bandyta poszedł by do więzienia na dłużej, bo sąd mógłby zastosować prawo przewidziane dla brutalnego zabójstwa na tle rabunkowym.
A ja się pytam: czy dla oceny samego uczynku bandyty ważne jest to, czy ofiara zmarła? Otóż nie! Ważne jest to jakie zamiary miał bandyta. Bił by zabić. Dla sądu wystarczyłoby nawet, że się zamierzył kijem, lecz ktoś uratowałby staruszkę przed ciosem.
Czyli wiemy już że tabelaryzowanie ryczałtem wyroków dla różnych przewinień jest średniowieczną karykaturą sprawiedliwości. Czymś co już dawno można by było odłożyć do lamusa, gdyby nie to, że prawnicy żyją z takiego trwania systemu.
Nowoczesna wiedza z zakresu socjologii, psychologii, resocjalizacji a także technika to potężne narzędzia do tego by wymiar sprawiedliwości uczynić optymalnym.
Należy bezwzględnie odpowiedzieć sobie na pytanie czy system sprawiedliwości polega na karaniu czy też na resocjalizacji. Demokracja to rządy większości, a więc ludzi głupich. A strach ludzi głupich powoduje, że chcą oni krwi, chcą kary, zemsty.
Cywilizowany człowiek powinien traktować przestępców jak ludzi chorych, których trzeba wyleczyć.
Stosując takie podejście, od razu widać, że stosowanie z góry przyjętych zakresów czasu resocjalizacji jest czymś wręcz śmiesznym. Leczyć powinno się aż do wyleczenia.
Co to oznacza? To proste: jeśli ktoś kradnie w sklepie gazetę, to może to dla niego oznaczać dożywotni pobyt w ośrodku resocjalizacji (w skrócie nazwijmy to więzieniem); natomiast seryjny morderca, który pod wpływem zastosowanej resocjalizacji, już po pół roku „odsiadki” jest w stanie zostać wyleczony, może zostać wypuszczony na wolność.
Co zatem z karą śmierci? Oczywiście karę śmierci należałoby zlikwidować. Ale jest jeden czynnik, który może warunkować stosowanie tego środka: kwestie ekonomiczne. Jeśli bowiem utrzymywanie więźnia obciąża budżet państwa, a pieniądze bardziej przydałyby się na np. leczenie małych dzieci, to ja osobiście jestem w stanie pogodzić się ze stratą bandyty, jeśli uratuje to komuś życie.
Ale nie likwidujemy tych przestępców z zemsty, a tylko z powodu chłodnego rachunku zysków i strat.
Jeśli jednak dobrze zarządzane państwo będzie w stanie leczyć kryminalistów, to kary śmierci nie powinno się wykonywać, chyba, że tylko wtedy, gdyby miało na tym skorzystać całe państwo.
Według mnie najlepszą formą resocjalizacji byłaby ciężka praca. Większość przestępców to ludzie, którzy chcieli wzbogacić się na skróty, rabując i kradnąc. Oczywiście powodem tego działania na skróty było typowe dla ludzi lenistwo.
A więc, by naprawić takiego człowieka, trzeba pokonać jego lenistwo. To pokonanie musi być pewne, by społeczeństwo nie poniosło znów szkody.
Ciężka praca jest idealnym sprawdzianem dobrych chęci więźnia. Jeśli w więzieniu jest on w stanie przez 10 godzin dziennie pracować w trudnych warunkach przy ciężkiej nieodpłatnej fizycznej pracy, przez dłuższy okres czasu, to możemy mieć pewność, że po wyjściu na wolność, każda „zwykła” praca wyda mu się rajem, szczególnie, że za pracę na wolności otrzyma jeszcze wynagrodzenie.
Oczywiście wachlarz metod resocjalizacji nie musi ograniczać się do pracy. Myślę, że specjaliści od resocjalizacji są w stanie podołać temu zadaniu, jeśli stworzy im się tylko odpowiednie warunki.
Wracając do samego sytemu prawnego, to wiemy już że należy zlikwidować tabelę kar. Zadaniem sędziego jest tylko stwierdzić winę lub niewinność. Resocjalizacja i jej czas będzie zależeć od specjalistów, a sędzia nie jest ekspertem od tych spraw. Sentencja wyroku skazującego powinna brzmieć: „skazuję obwinionego na przymusową resocjalizację aż do czasu wyleczenia”.
Jednak nie tylko same tabele kar muszą zniknąć. Całe sztywne i zdetalizowane prawo powinno zostać unieważnione. W jego miejsce musi postać kanon praw ogólnych. Sędziowie nie będą się więc podpierać konkretnym zapisem prawa, czy jakaś czynność jest zabroniona, czy też nie. Na podstawie ogólnego prawa orzekną tylko złą wolę i wyślą wtedy człowieka na resocjalizację.
Zasadę „nieznajomość prawa szkodzi” należy zamienić na zasadę, że „zło i głupota szkodzą”. Każdy obywatel w szkole zapoznawałby się z kanonem prawa, które dość mocno przypominałoby coś w rodzaju dekalogu. Taki kanon nie miałby objętości setek stron. Musiałby być sformułowany prosto i wyraźnie, a co najważniejsze, musiałby być uniwersalny. Jeśli ktoś nie byłby złym człowiekiem, to tylko jego głupota, a więc niezrozumienie jaka jest różnica miedzy dobrem a złem, byłaby powodem do tego by poddać go jakiejś formie resocjalizacji. Ludzie skrajnie głupi traktowani byliby jak ludzie umysłowo chorzy, a więc nie mieliby pełnych praw obywatelskich, by w ten sposób nie zrobili komuś krzywdy. Jeśli byłaby możliwość redukcji głupoty tych ludzi, to byliby poddani takim działaniom edukacyjnym.
Jeśli chodzi o egzekucję prawa, to sędzia musiałby opierać się na swoim rozumie, a nie tylko na zapisach co wolno a co nie. W państwach rządzonych przez prawo pisane, dochodzi od sytuacji, gdy trzeba wypuścić ewidentnego przestępcę, bo np. prawo nie przewidywało kar dla tego typu zbrodni lub też nastąpiły uchybienia procedury.
Sędzia logityczny wydawałby wyrok tylko na podstawie oceny moralnej czynu. W sytuacji niepewności musiałby stosować cały wachlarz środków technicznych, jakie oferuje dzisiejsza technika, od wykrywacza kłamstw po obroże monitorujące danego człowieka.
Dziś, sędzia (szczególnie w Polsce), nie mając pewności co do winy podsądnego, wypuszcza go na wolność lub umieszcza w więzieniu.
Brak jest rozwiązań pośrednich, które pozwoliłyby chronić społeczeństwo przed ewentualnym przestępcą, a jednocześnie pozwoliłyby na większą swobodę człowiekowi, który niesłusznie został oskarżony.
Ponieważ logityka walczy ze strachem i lękiem, które są właściwe dla ludzi dobrych ale głupich, więc wszystkie przepisy, które prewencyjnie zabraniają pewnych czynności, byłyby zniesione.
Przestałoby obowiązywać (restrykcyjnie) prawo drogowe, zakazy posiadania broni, prohibicja narkotykowa itp.
Nie oznacza to, że bezkarnie można by było robić krzywdę innym ludziom. Jednak samo szybkie poruszanie się na autostradzie nie jest czynem złym, choć oczywiście niesie jakieś ryzyko. Ale bez ryzyka nie ma postępu, stąd bez względu na ewentualne pogorszenie statystyk, dozwolona byłaby jazda z dowolną prędkością, ale… tak, to „ale” byłoby ważne w sądzie, gdzie sędzia oceniałby czy czyjeś działanie było świadomym narażaniem innych ludzi. Kara jaką wymierzyłby sąd (nie resocjalizacja, gdyż przyjmujemy, że ktoś naraził innych nieświadomie) byłaby proporcjonalna do stopnia ryzykowania. Karą mogłaby być tylko grzywna lub zapłata renty osobom poszkodowanym.
Znaki drogowe nie nakazywałyby niczego, ale doradzałyby jak najbezpieczniej zachować się na drodze. Jednak niezastosowanie się do rady byłoby okolicznością obciążającą, przy wymierzaniu ewentualnej kary.
Oczywiście wypadków drogowych być może będzie więcej (co wcale nie jest takie pewne), ale ryzyko nie powinno być powodem jakichkolwiek zakazów, bo w przeciwnym razie powinniśmy w ogóle zabronić używania samochodów – wtedy nikt nie będzie ginął w wypadkach. Walkę z nadużywaniem swobody a więc z nieodpowiedzialnością, musiałby prowadzić system edukacji (oświaty). Można by było również wprowadzić system nagród (zamiast kar). Ktoś kto jest odpowiedzialny dostawałby nagrodę co motywowałoby także innych.
Nagroda jest 100 razy większą siłę oddziaływania niż kara. Stosowanie dotkliwych kar zniechęca ludzi do państwa. Czują się oni pokrzywdzeni i są przez to groźniejsi dla reszty społeczeństwa. Poza tym stosowanie kar powoduje, że ludzie czują jeszcze większy lęk przed „systemem”. A praworządność nie może wynikać ze strachu.
Zniesienie prohibicji na narkotyki może spowodować kilka pozytywnych skutków:
a) większe bezpieczeństwo narkomanów, którzy będą zażywać narkotyki niezanieczyszczone i najmniej uzależniające, a co najważniejsze: dużo tańsze niż czarnorynkowe.
b) wpływy z podatków ze sprzedaży legalnych narkotyków mogą zasilić kasę funduszu edukacyjnego, który pomagałby wyjść z nałogu
c) mniejsza ilość mordów i aktów przemocy związanej z czarnym rynkiem obrotu narkotykami (szczególnie chodzi o policjantów zabitych przez przestępców).
d) większa ilość policjantów do walki z pozostałymi formami przestępczości
e) istnieje podejrzenie, że zniesienie prohibicji może nawet spowodować spadek liczby narkomanów, gdyż wiele osób sięga po te środki właśnie dlatego, że są zabronione, w myśl zasady, że zakazany owoc lepiej smakuje.
Nie będę tu rozważał każdego z w/w punktów, gdyż są chyba całkowicie zrozumiałe.
Państwo do tej pory stosowało kary i zakazy, bo to było najłatwiejsze. Było to pójście na skróty. Takie działanie na skróty można jednak przyrównać tylko do podobnego działania złodzieja, który okradając innych chce się wzbogacić na skróty.
Rządy państw demokratycznych również okradają swych obywateli z wolności, w imię wyimaginowanych zagrożeń.
Ponieważ państwa demokratyczne są właściwie dyktaturą głupoty i strachu, więc staczają się po równi pochyłej w kierunki totalnej kontroli wszystkich obywateli.
Przepisy bezpieczeństwa na lotniskach, po zamachach terrorystycznych, nie miały nic wspólnego z głoszoną teorią, że mają przeszkodzić terrorystom. Te środki miały tylko ukoić lęk pasażerów i pokazać, iż rządy „coś” robią. Z terroryzmem nie wygra się w taki sposób. Żadne środki bezpieczeństwa nie uderzają w terrorystów, a tylko upokarzają pasażerów, którzy traktowani są jak bydło. Z obserwacji wynika jednak, że większość pasażerów to akceptuje, gdyż pomaga im zwalczyć strach. Prawdopodobnie nawet nakaz lotu w kaftanie bezpieczeństwa lub nago, byłby całkowicie akceptowalny przez większość.
To pokazuje jak duży margines zaboru wolności jest jeszcze do wykorzystania.
Państwo logityczne musi wybrać drogę trudniejszą, bez zakazów, bez ograniczania wolności. Musi mieć świadomość, że jeśli ktoś chce być terrorystą, to o ile się o tym nie dowiemy, to taka osoba zawsze potrafi złamać wszelkie ograniczenia swobód, by jednak wyrządzić innym krzywdę.
Zachęcamy do zapoznania się z projektem: Ponadsystemowy Kongruentny Trybunał Sprawiedliwości (PKTS)